Francuska polityka migracyjna i wnioski dla Polski
Kacper Kita
Francuska polityka migracyjna i wnioski dla Polski
Zamieszki na przełomie czerwca i lipca 2023 r. po raz kolejny postawiły problem imigracji do Francji w centrum uwagi europejskiej opinii publicznej. W Polsce także odbiły się one szerokim echem i nałożyły na rozpoczynającą się powoli w naszym kraju debatę na temat polityki migracyjnej, jaką powinno prowadzić nasze państwo. Przyczyny zamieszek były w Polsce tłumaczone przez różne media i polityków w wysoce odmienny, często sprzeczny ze sobą sposób. Na przestrzeni lat wraz z kolejnymi zamachami terrorystycznymi czy głośną książką Uległość Michela Houellebecqa Francja zaczęła być w wielu środowiskach kojarzona z klęską polityki migracyjnej i zagrożeniami związanymi z osiedlaniem się zwłaszcza ludności muzułmańskiej. W szeroko pojętej debacie publicznej łatwo można spotkać także dalece przerysowane sformułowania typu „Francji już nie ma” czy „Francja to już kalifat”. Wszystko to pokazuje ważną potrzebę usystematyzowania faktów na temat francuskiej polityki migracyjnej oraz sytuacji społecznej i demograficznej w tym kraju, a wreszcie także wyciągnięcia z nich wniosków dla naszego własnego państwa.
Trzy wielkie fale – od Włochów przez Polaków po Algierczyków
Pierwsza fala imigracji do Francji miała miejsce w drugiej połowie XIX wieku, kiedy nad Sekwaną rozkręciła się budowa własnego przemysłu. Fabrykanci chcieli sprowadzać robotników, zwłaszcza że wyjściowa ludność Francji była wciąż mocno wiejska. Naturalnymi kierunkami poszukiwań rąk do pracy były kraje sąsiednie. Szczególnie wygodne były te zamieszkałe w znacznej mierze przez ludność frankofońską – Belgia i Szwajcaria – a z czasem głównym kierunkiem zaciągu zostały tworzące się dopiero, biedniejsze, ale pokrewne kulturowo Włochy. W danych z 1901 r. widzimy obecność wszystkich pięciu dużych sąsiadów – 330 tys. Włochów, 324 tys. Belgów, 90 tys. Niemców, 80 tys. Hiszpanów i 72 tys. Szwajcarów[1].
I wojna światowa to największa rzeź w historii Francji, która głęboko odbiła się w zbiorowej psychice – zginęło aż 1,4 miliona francuskich żołnierzy. Nie wrócił aż jeden na sześciu zmobilizowanych, w tym prawie jeden na trzech spośród młodych, mających między 20 a 27 lat[2]. Do tego doliczyć należy miliony mężczyzn rannych, straumatyzowanych i mających problemy z normalnym funkcjonowaniem. Miało to ogromne konsekwencje gospodarcze – brak rąk do pracy – jak i demograficzne – brak potencjalnych ojców, którzy mogliby mieć dzieci. Zwycięstwo Francji było więc w znacznej mierze pyrrusowe. Jeszcze w trakcie wojny zaczęto sprowadzać ludność z francuskich kolonii i terytoriów pozaeuropejskich do pracy w fabrykach, a częściowo także do walki – podczas wojny zginęło ok. 80-100 tysięcy z nich. Większość z nich po wojnie wróciła jednak z powrotem do miejsc pochodzenia.
Po 1918 r. wywołane hekatombą braki były uzupełniane dalszym importem Europejczyków, w tym również ze wschodu. Wtedy na północ Francji zaczęli masowo zjeżdżać także nasi rodacy. Spis ludności z 1931 r. zawiera już 808 tys. Włochów, 508 tys. Polaków, 352 tys. Hiszpanów, 253 tys. Belgów, 100 tys. imigrantów z „Europy śródziemnomorskiej” (Bałkanów i Grecji), 99 tys. Szwajcarów, 72 tys. Rosjan, po 47 tys. Brytyjczyków i Czechów, 36 tys. Turków i 31 tys. Niemców. Do tego doliczyć należy 85 tys. Algierczyków, formalnie przynależących do tego samego państwa, ale niemających francuskiego obywatelstwa.
Przez sto lat drugiej połowy XIX i pierwszej połowy XX wieku imigranci napływali do Francji w dużych liczbach, ale byli to prawie wyłącznie Europejczycy. Byli oni bliscy kulturowo Francuzom – co nie znaczy, że nie dochodziło do napięć. Ponadto funkcjonował oficjalny paradygmat asymilacji i nacisk na wychowywanie dzieci jako Francuzów. Dobrze widać to po imionach, które otrzymywały dzieci imigrantów. W przypadku Włochów, Hiszpanów, Polaków czy Portugalczyków praktyka nadawania na szeroką skalę imion z kraju pochodzenia rodziców funkcjonowała krótko, często – jak w przypadku naszych rodaków - wygasając po pierwszym pokoleniu imigrantów[3].
Po II wojnie światowej fundamentalnym problemem dla Francji stała się Algieria (prawnie będąca częścią Francji, nie kolonią), gdzie od jej zdobycia w 1830 r. osiedlali się Francuzi, ale gdzie rósł w siłę także ruch niepodległościowy. Stosunek do niepodległości Algierii, ale także do samego statusu Algierczyków, podzielił głęboko zarówno prawicę jak lewicę (podobnie jak w 1940 r. państwo Vichy). Niektórzy zwolennicy utrzymania „Algierii francuskiej” z różnych pobudek, kierując się ideałami oświecenia, dziedzictwem wielkiej rewolucji i ideą uniwersalnych praw człowieka, nakazem wielkości imperium czy wiarą w misję cywilizacyjną Francji (czasem połączoną z katolicyzmem), zaczęli popierać także sprowadzanie jako pracowników Algierczyków – mieszkańców tego samego państwa, tylko jego departamentów po drugiej stronie Morza Śródziemnego. Miało to pomóc w utrzymaniu politycznej jedności i przerobieniu Algierczyków na Francuzów. Ścierały się różne wizje nadawania im praw politycznych i budowy wspólnej przyszłości. Algierczycy byli także atrakcyjni jako mówiąca po francusku tania siła robocza, mająca utrzymać wysoki wzrost gospodarczy po dokonanej europejskimi siłami odbudowie kraju po wojnie.
Wszystko to przełożyło się na twarde fakty. W 1946 r. Algierczycy stanowili tylko 3% imigrantów obecnych w europejskiej części Francji i było ich ledwie 22 tys. Przez kolejne osiem lat ich liczba wzrosła aż dziesięciokrotnie do 210 tys.[4] W 1954 r. w Algierii wybuchła zaś otwarta wojna, rozpoczęta przez Front Wyzwolenia Narodowego, co stanowiło dla wielu Algierczyków zachętę do wyjazdu. W momencie zakończenia konfliktu w 1962 r. było ich już 350 tys.[5] Chęć trwałego oddzielenia Algierczyków od Francuzów było jedną z przyczyn decyzji rządzącego od 1958 r. generała de Gaulle’a o przyznaniu Algierii niepodległości. W prywatnych rozmowach prezydent mówił współpracownikom np.:
„Głoszący integrację mają mózg kolibra, nawet jeśli są wielkimi mędrcami. Proszę spróbować wymieszać olej i ocet. Potrząsnąć butelką. Po chwili znów się oddzielą. Arabowie są Arabami, Francuzi są Francuzami. Wierzy pan, że francuskie ciało może przyjąć dziesięć milionów muzułmanów, których jutro będzie dwadzieścia milionów, a pojutrze czterdzieści? Możemy zintegrować jednostki; i znów – tylko pewną liczbę. Nie da się integrować całych ludów, z ich przeszłością, ich tradycjami, ich wspólnymi wspomnieniami bitew wygranych lub przegranych, ich bohaterami.” „Pomyślał pan, że Arabowie rozmnożą się pięcio-, potem dziesięciokrotnie, podczas gdy francuska populacja pozostanie mniej więcej taka sama? Będzie dwustu, potem czterystu arabskich posłów w Paryżu? Widzi pan arabskiego prezydenta w Pałacu Elizejskim?”[6].
Przemiana demograficzna Francji
Praktyka następnych lat była jednak dokładnie przeciwna tym słowom. Kolejne rządy Francji otwierały się coraz szerzej na imigrację z Algierii, ale także innych krajów arabskich, afrykańskich i muzułmańskich. W 1982 r. liczbę pozaeuropejskich imigrantów szacowano już na 1,7 miliona[7]. W latach 80. obserwowaliśmy ochłodzenie tempa osiedlania się, które znów przyspieszyło pod koniec ubiegłego stulecia. Szacunek INSEE (francuskiego odpowiednika GUSu) dla 1999 r. to 2,4 miliona, a dla 2020 r. już 4,6 miliona[8]. Liczby te nie uwzględniają potomków imigrantów, którzy w międzyczasie uzyskali obywatelstwo francuskie. Nie posiadamy oficjalnych danych na temat liczby muzułmanów lub osób pochodzenia pozaeuropejskiego we Francji. Istnieje jednak wiele szacunków dokonywanych przez rzetelnych badaczy.
Według jednego z szacunków w latach 1999-2015 populacja Francuzów pochodzenia europejskiego wzrosła o 4,9%, podczas gdy liczba mieszkańców pochodzenia tureckiego o 40%, pochodzenia magrebskiego o 46%, a pochodzących z Afryki Subsaharyjskiej o 138%[9]. Ten sam autor szacuje liczbę mieszkańców pochodzących z Magrebu (Algieria, Maroko, Tunezja, Libia, Mauretania) na ok. 5,4 miliona, z Afryki Subsaharyjskiej na ok. 2,75 miliona, z Azji na ok. 1 milion, z Turcji na ok. 600 tysięcy, harkis i Romów na po ok. 500 tysięcy. Łącznie oznaczałoby to, że pozaeuropejska ludność Francji stanowi ok. 18% ogólnej liczby mieszkańców.
Liczby te będą jeszcze większe, gdy weźmiemy pod uwagę wszystkich imigrantów, w tym tych z Europy. I tak już w 2011 r. na 30% szacowała liczbę ludności we Francji kontynentalnej mającej pochodzenie zagraniczne do trzech pokoleń wstecz Michèle Tribalat[10]. To wybitna demograf, członek Narodowego Instytutu Studiów Demograficznych od 1976, wyjściowo przedstawiciela racjonalistycznej i republikańskiej lewicy, zaangażowana publicznie w latach 90. w podawanie faktów nt. imigracji by przeciwdziałać Frontowi Narodowemu, później poddana środowiskowemu ostracyzmowi za to właśnie przedstawianie faktów, tym razem wbrew narracji liberalno-lewicowej. W 2021 r. Tribalat oszacowała na 21,5% liczbę ludności we Francji mającej pochodzenie zagraniczne do dwóch pokoleń wstecz[11]. Według jej wyliczeń imigracja odpowiada za 55% wzrostu demograficznego we Francji w latach 1960-2010, a bez niej w 2011 r. byłoby o 9,7 miliona mniej mieszkańców. Skutkiem imigracji jest więc 15,4% ludności, a także 27% urodzeń. W roku 2021 r. już 31% spośród urodzonych we Francji stanowią dzieci, których przynajmniej jeden rodzic urodził się za granicą. Prawie wszystkie z nich – 28% - to dzieci, których przynajmniej jeden rodzic urodził się poza UE. Jeszcze w 2002 r. było to odpowiednio 23% i 19%. Dzieci, których oboje rodzice urodzili się we Francji, stanowią zatem ledwie 69%[12].
Skalę zmiany, jaka zaszła we Francji w drugiej połowie XX wieku, dobrze pokazują także dane zebrane przez Jérôme’a Fourqueta – znanego francuskiego politologa, od 2011 r. dyrektora w IFOP, najstarszym i jednym z najbardziej prestiżowych francuskich instytucji badania opinii publicznej (ciekawostka na marginesie - IFOP istnieje od 1938 r., a w ramach swojego pierwszego sondażu zadał Francuzom pytanie o Gdańsk, odnoszące się do słynnego sloganu pacyfistów. „Czy jeśli Niemcy spróbują zająć wolne miasto Gdańsk, powinniśmy ich przed tym powstrzymać, w razie potrzeby przy użyciu siły?” – 76% odpowiedziało „tak”, 17% „nie”. Jednocześnie 57% akceptowało zawarte właśnie porozumienia z Monachium, a 70% wykluczało jakiekolwiek dalsze ustępstwo wobec Hitlera). Fourquet zebrał do swojej opisującej kluczowe przemiany społeczne ostatniego wieku książki Francuski archipelag dane na temat imion nadawanych dzieciom na europejskim terytorium Francji od początku XX wieku. Jednocześnie zebrał listę wszystkich imion pochodzenia arabsko-muzułmańskiego w ich różnych formach.
W latach 1900-50 dzieci, którym nadawano imiona z tego kręgu kulturowego, stanowiły pojedyncze przypadki – było ich w zaokrągleniu po prostu 0%. Nieliczni imigranci z Algierii czy kolonii nadawali dzieciom w znacznej mierze imiona francuskie, co było wówczas wymogiem prawnym, ale wynikało także z szeroko pojętej presji kulturowej i politycznej na asymilację. Symboliczny poziom 2% imion nowonarodzonych został przekroczony w 1964 r., dwa lata po zakończeniu wojny w Algierii. Od początku lat 70. i odejścia de Gaulle’a obserwujemy wyraźne przyspieszenie tempa wzrostu i osiągnięcie poziomu 7% w 1983 r. Skala imigracji została ustabilizowana za rządów Mitterranda (prezydent w latach 1981-95), co doprowadziło również do zatrzymania wzrostu odsetka imion. W 1997 r. było to tylko 8%. Dynamiczny wzrost powrócił za Chiraca, przywódcy centroprawicy wygrywającego wybory m. in. przy pomocy haseł ograniczenia imigracji islamskiej, który w praktyce tylko ją zwiększył. W momencie kończenia monumentalnej pracy Fourqueta we Francji 18,8% narodzin stanowiły dzieci mające imiona arabsko-muzułmańskie (dane za 2016 r.)[13]. W 2022 r. było to wg danych INSEE już 21,8%[14].
Imię jest czynnikiem o tyle znaczącym, że świadczy nie tylko o pochodzeniu (liczba konwersji Europejczyków na islam jest bardzo niska, a przed masową imigracją z drugiej połowy XX wieku islam był we Francji praktycznie nieobecny), ale również o przywiązaniu rodziców do konkretnego kręgu cywilizacyjnego. Stale rosnąca liczba dzieci z imionami muzułmańskimi wynika z imigracji oraz wyższej dzietności muzułmanów, zwłaszcza tych zaangażowanych religijnie. Dane o imionach pokazują wreszcie kluczową różnicę między imigracją europejską, dominującą we Francji w latach 1850-1950 i skutecznie się asymilującą, a tą islamską z ostatnich kilku dekad. Według szacunków Fourqueta jednoznacznie i wyłącznie muzułmańskie imiona otrzymują dzieci w około 80% rodzin, w których co najmniej jeden rodzic jest muzułmaninem[15].
Tworzenie się równoległych społeczeństw na jednym terytorium
Czynnikiem dezintegrującym ludność Francji jest też endogamia, czyli zjawisko zawierania związków wewnątrz własnej grupy religijnej i narodowościowej. Występuje ono na szeroką skalę wśród imigrantów i ich potomków. Według jednego z wiarygodnych badań 82% muzułmańskich mężczyzn i 90% kobiet bierze ślub ze współwyznawcą[16]. Wśród urodzonych we Francji osób pochodzących i po matce i po ojcu z Sahelu, Magrebu lub Turcji tylko 23% mężczyzn i 14% kobiet wiąże się z Francuzką lub Francuzem europejskiego pochodzenia. Dla porównania wśród imigrantów europejskich (też mających z obu stron zagraniczne korzenie) jest to odpowiednio 55% i 52%, a odsetek rośnie do 74% i 77% dla dzieci z mieszanych związków Francuzów i europejskich imigrantów[17]. W ramach tej samej grupy narodowościowej ślub bierze aż 80% Turków i 93% Turczynek, 54% Algierczyków i 59% Algierek, 57% Marokańczyków i 70% Marokanek, ale tylko 19% imigrantów i 25% imigrantek z Europy Południowej[18]. Trzeba przy tym pamiętać, że większość z pozostałych Algierczyków i Marokańczyków także wiąże się z imigrantami z krajów muzułmańskich (lub dziećmi takich imigrantów), tylko pochodzącymi z innych krajów od nich.
Endogamia religijna żyjących we Francji muzułmanów wpływa pozytywnie na trwałość ich związków oraz skuteczne przekazanie dzieciom wiary rodziców[19]. Ze związków mieszanych religijnie (w tym związkach niewierzącego i wierzącego) pochodzi aż 60% dorosłych francuskich protestantów i 44% katolików, ale tylko 11% muzułmanów[20]. Wiarę rodziców (rodzica) podziela 84% dzieci przynajmniej jednego muzułmanina, 66% katolika i 44% protestanta (83% dzieci niewierzącego podziela jego brak wiary[21]. 50% dorosłych z domów muzułmańskich deklaruje, że w ich wychowaniu religia odegrała dużą rolę – dla katolików to tylko 13%[22]. Wśród wychowywanych przez dwoje muzułmanów, w wychowaniu których religia odegrała dużą rolę, skuteczność przekazania wiary to 96%[23]. Co ciekawe, w drugiej połowie XX wieku obserwowaliśmy duży wzrost skuteczności przekazywania dalej wiary przez muzułmanów i lekki spadek wśród katolików. Dla urodzonych we Francji roczników 1958-64 było to jeszcze 68% dla katolików i 43% dla muzułmanów. Dla roczników 1985-89 już 87% dla muzułmanów i 60% dla katolików[24]. Dwukrotny wzrost z 43% do 87% jest oszałamiający.
Wsobność pokazuje także korelacja między odsetkiem związków mieszanych zawieranych przez muzułmanów i mieszkaniem poza dzielnicami i gminami, w których żyje wielu muzułmanów[25]. Co ciekawe, im więcej muzułmanów mieszka na danym terytorium, tym mniejszy wśród nich odsetek kobiet. Sugeruje to, że kobiety chcące związać się z nie-muzułmaninem opuszczają własną społeczność[26]. Fourquet stawia tezę, że wraz ze wzrostem liczby imigrantów endogamia rodzinna (małżeństwa między kuzynami etc.) została zastąpiona przez endogamię etnoreligijną (małżeństwa między muzułmanami, Arabami, Turkami)[27]. Przywołuje jako argument za tą tezą także dużą liczbę i poczytność stron randkowych dedykowanych wyłącznie dla muzułmanów. Tylko 2% muzułmanów deklaruje, że nie zna religii osób które spotykają, podczas gdy nie zna jej 16% katolików i 28% niewierzących[28].
Interesującym, a wybitnie nieoczywistym z punktu widzenia paradygmatu liberalno-progresywnego zjawiskiem jest desekularyzacja żyjących we Francji muzułmanów. Objawia się ona zarówno poprzez większą obecność islamu w przestrzeni publicznej jak wyższy poziom osobistej gorliwości religijnej[29]. W ostatnich latach możemy zaobserwować wzrost w stosunku do lat 90. odsetka deklarujących post podczas ramadanu, niepicie alkoholu i noszenie hidżabu (kobiety).[30] Im młodsi muzułmanie, tym wyższy odsetek uważających, że kobieta powinna być dziewicą do ślubu (74% wśród mających 18-24 lata, tylko 55% w grupie 50+)[31].
Najbardziej dobitną manifestacją desekularyzacji są zamachy terrorystyczne dokonywane w imię islamu. Dwa najgłośniejsze (Charlie Ebdo i Bataclan) zostały przeprowadzone przez urodzonych i wychowanych w Europie obywateli francuskich, potomków imigrantów. Samuela Paty’ego, nauczyciela WOSu który pokazał na zajęciach uczniom karykatury Mahometa jako punkt wyjścia do dyskusji, zamordował w 2020 r. poprzez odcięcie głowy przed szkołą 18-letni czeczeński uchodźca, od 6. roku życia mieszkający legalnie we Francji. Stopień niechęci wobec państwa francuskiego i siły muzułmańskiej tożsamości młodych potomków imigrantów – często mających francuskie obywatelstwo - pokazują też zamieszki, takie jak te z początku lipca 2023 r. W polskiej przestrzeni publicznej pojawiały się przy nich kuriozalne komentarze, jak tłumaczenie, że to walki między Francuzami, które nijak nie wynikają z polityki migracyjnej, bo młodzi mają przecież obywatelstwo (wypowiedź posła Lewicy prof. Macieja Gduli) albo że imigranci dobrze się zintegrowali, skoro przyjęli francuską tradycję zamieszek ulicznych (czyli byłoby problematyczne, gdyby nie dokonywali masowych grabieży?).
Zjawisko desekularyzacji, podobnie jak same zamieszki i wrogość dużej części młodzieży pochodzenia imigranckiego do francuskiego państwa, często tłumaczy się ich ubóstwem. Z pewnością dla pierwszego pokolenia imigrantów osiedlenie się we Francji oznaczało skok pod względem poziomu życia, podczas gdy ich dzieci traktują w naturalny sposób życie w Europie jako stan zastany, który sam w sobie nie jest satysfakcjonujący. Wielu nie chce już być tanią siłą roboczą, choć celem ich sprowadzenia było właśnie wykonywanie mało prestiżowych zawodów za niewielkie pieniądze. Do tego dochodzi wysoki wśród imigrantów poziom przestępczości, w którą wciągani są często już młodzi ludzie.
Nie jest jednak prawdą, że desekularyzacja i separatyzm dotyczą tylko tych imigrantów z krajów muzułmańskich i ich potomków, którzy się osiągnęli społecznego sukcesu. Wykazała to w swojej książce Michèle Tribalat. Rzeczywiście muzułmanie są nadreprezentowani w dzielnicach „najgorszych” pod względem dochodów, miejsc pracy, warunków mieszkaniowych i wykształcenia mieszkańców – zgodnie z czterostopniowym podziałem przyjmowanym przez INSEE. Muzułmanie stanowili w 2008 r. 36% wszystkich mieszkańców w „najgorszych” dzielnicach (Contexte 2-), 14% szczebel wyżej (C1-), 5% wśród dobrze sytuowanych (C1+) i 4% wśród najlepiej sytuowanych (C2+). W liczbach bezwzględnych są jednak rozłożeni dość równomiernie (od dołu idąc 28%, 26%, 24%, 22%. Cztery klasy nie są równoliczne, tylko dwie środkowe przeważają). Wśród katolików było na odwrót (odpowiednio 3% z nich żyło na „najgorszych” obszarach, dalej 15%, 36% i 47%), podobnie wśród niewierzących (5%, 14%, 37%, 44%)[32].
Skrzyżowanie danych o klasie społecznej i stosunku do religii pokazuje, że rzeczywiście wśród dobrze (C1+) i najlepiej (C2+) sytuowanych dzieci imigrantów z krajów muzułmańskich (w tym badaniu: Sahel, Magreb, Turcja) jest więcej osób niewierzących, ale wciąż są oni znacznie bardziej religijni od swoich rówieśników europejskiego pochodzenia oraz od wcześniejszych pokoleń pochodzących z krajów muzułmańskich. Wśród najlepiej sytuowanych imigrantów z roczników 1981-90 mamy aż 26% niewierzących, a wśród najgorzej sytuowanych tylko 8%, ale to 26% to wciąż znacznie mniej niż 57% wśród Europejczyków[33]. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat Francuzi europejskiego pochodzenia robili się coraz bardziej zeświecczeni, a ich rówieśnicy o pochodzeniu islamsko-imigranckim bardziej religijni, choć wyjściowo – w rocznikach 1958-70 - nie było między nimi dużej różnicy. Na załączonym wykresie dobrze widać, że dla Francuzów europejskiego pochodzenia (Natifs au carré) klasa społeczna nie robi istotnej różnicy – sekularyzują się wszyscy, i biedni i bogaci. Wśród dzieci imigrantów z państw muzułmańskich (Enfants d’immigrés SMT) wszyscy robią się bardziej religijni, a klasa społeczna robi różnicę – najbiedniejsi są najbardziej podatni na islamizację.
Tribalat odpowiada także na inne ważne pytanie – czy wyższa religijność jest efektem młodego wieku (przejdzie im z czasem) czy zjawiskiem typowym dla konkretnego pokolenia. W tym celu zestawia postawę roczników 1963-72 wobec religii w 1992 i 2008 r. (a zatem w wieku 20-29 i później 36-45 lat) oraz roczników 1979-88 w 2008 r. (ten sam wiek 20-29). Wyniki są jednoznaczne. Wśród osób pochodzących z Algierii mających 20-29 lat w 1992 r. było 30% niewierzących. W 2008 r. to samo pokolenie – starsze o 16 lat – liczyło sobie 35% niewierzących. W 2008 r. mieszkańcy Francji pochodzący z Algierii w wieku 20-29 lat liczyli sobie już tylko 14% niewierzących (co ciekawe, bardziej wierzące były kobiety – 11% bez religii - niż mężczyźni – 17%). Dla porównania mieszkańcy pochodzący z Portugalii – a więc także imigranci i ich potomkowie, ale europejscy – stali się w tym czasie mniej religijni. 20-29-latkowie w 1992 r. liczyli sobie 14% niewierzących (czyli Portugalczycy byli wtedy bardziej zaangażowani religijnie niż Algierczycy!), ta sama grupa w wieku 36-45 lat miała już 29% niewierzących, a jeszcze mniej religijni byli 20-29-latkowie portugalskiego pochodzenia w 2008 r. – 32%. Dla całej Francji widzimy ten sam kierunek – odpowiednio 24%, 40% i 52%. Jednym słowem, kolejne pokolenia mieszkańców Francji pochodzących z krajów muzułmańskich są wyraźnie bardziej religijne, a pochodzących z Europy wyraźnie mniej[34].
Czemu imigranci zjeżdżają akurat do Francji?
Zjawisko masowej imigracji i przemiany demograficznej Francji można lepiej zrozumieć, uwzględniając kontekst rewolucyjnej zmiany, która miała miejsce w tej samej drugiej połowie XX wieku. W roku 1950 r. Afryka miała 227 milionów mieszkańców, a Europa 555 milionów – prawie 2,5-krotnie więcej. Dziś sytuacja jest już praktycznie odwrotna. To Afryka ma 1,46 miliarda ludności, a Europa 742 miliony – dwukrotnie mniej. Według prognozy ONZ w 2100 r. Afryka ma liczyć 3,92 miliarda mieszkańców, a Europa ledwie 587 milionów – aż 6,7-krotnie mniej[35]. W ciągu 73 lat, w okresie życia jednego człowieka, ludność Afryki urosła pięciokrotnie w stosunku do Europy. W tej sytuacji napór imigrantów szukających wyższego poziomu życia na sąsiednim bądź co bądź kontynencie jest zjawiskiem w pewnym sensie naturalnym – choć z punktu widzenia Starego Kontynentu i przetrwania europejskich narodów stanowiącym ogromne zagrożenie.
Drugi fakt, który warto sobie uświadomić, to rozmiar będącej pozostałością po dawnym imperium kolonialnym Afryki frankofońskiej. Francuski jest językiem urzędowym w dwudziestu jeden na pięćdziesiąt cztery kraje afrykańskie, jest też szeroko używany w pięciu kolejnych (w tym Algierii). Międzynarodowa Organizacja Frankofońska szacowała dekadę temu, że w 2050 r. aż 85% ludzi posługujących się językiem francuskim będą stanowić Afrykańczycy[36]. Prognozy były być może nieco na wyrost, ale obecnie jest to około połowy - 38% w Afryce Subsaharyjskiej i 13% w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie[37]. W Afryce mamy ok. 160 milionów osób posługujących się francuskim – ponad dwukrotnie więcej niż mieszkańców Francji. Po francusku mówi zatem więcej mieszkańców Afryki niż po angielsku (ok. 130 milionów)[38]. Warto przy tym podkreślić, że w większości z tych krajów po francusku mówi istotna część społeczeństwa (np. 30-40%), ale także pozostali mają z nim kontakt okazjonalny i wiedzą, że mogliby się go nauczyć, co otworzyłoby przed nimi nowe perspektywy zawodowe.
Mowa Moliera to najpopularniejszy w Afryce język europejski – to jego uczą się często lokalne elity, również w państwach które nie są byłymi francuskimi koloniami, ale np. graniczą z jedną z nich. Nie ma tu miejsca na rozwijanie tematu głębokich relacji politycznych, gospodarczych, militarnych i surowcowych między Francją a Afryką. Kluczowe, że dla licznych Afrykanów to Francja jest naturalnym wyborem, gdy chcą wyjechać w celu zarobienia pieniędzy czy zdobycia wykształcenia. Polacy jeździli masowo do Wielkiej Brytanii, bo po prostu znali język. Afryka frankofońska stanowiła zaś przez ostatnie kilka dekad naturalny rezerwuar taniej siły roboczej dla francuskich firm i grup interesu chcących sprowadzać pracowników. Do tego dochodzi poczucie winy za kolonializm i ideologiczno-moralistyczna presja środowisk lewicowych przedstawiających osiedlanie się we Francji potomków kolonizowanych przez Francję ludów jako dziejową sprawiedliwość. W 2020 r. liczbę osób pochodzenia afrykańskiego we Francji jeden z badaczy szacował na 6,7 miliona, czyli 10% populacji[39]. Dominuje tu wciąż ludność arabska i inna z Afryki Północnej, ale w latach 1999-2020 nastąpił ogromny wzrost mieszkańców pochodzących z Afryki Subsaharyjskiej – według niektórych szacunków aż ponad trzykrotny, z 679 tysięcy do 2,2 miliona[40]. To właśnie czarna Afryka – niekoniecznie muzułmańska – mnoży się dziś najszybciej.
Kolejnym ważnym czynnikiem sprzyjającym imigracji do Francji jest względna łatwość uzyskania jej obywatelstwa. Wynika ona po części z republikańskich, rewolucyjnych tradycji i koncepcji Francji jako ojczyzny uniwersalnych praw człowieka. Jakobińska konstytucja z 1793 r. na wstępie w artykule 4 ogłaszała, że obywatelstwo francuskie uzyskuje każdy urodzony i wychowany we Francji, gdy ukończy 21 lat. Ten sam przywilej dotyczył także każdego cudzoziemca, który skończył 21 lat i żyje we Francji minimum rok, a do tego żyje ze swojej pracy, wziął ślub z Francuzką, adoptuje dziecko lub opiekuje się starcem (tylko jeden z tych warunków musiał być spełniony)[41].
Dziś uzyskać obywatelstwo nie jest aż tak łatwo, ale wciąż jest to proste. Francuzem w oczach prawa staje się każdy urodzony we Francji z rodzica urodzonego we Francji – to tzw. podwójne prawo ziemi. Staje się nim także każdy urodzony we Francji z dwojga rodziców apatrydów. Co ważniejsze, obywatelstwo ma prawo otrzymać na 18. urodziny każdy urodzony we Francji z dwojga rodziców zagranicznych, kto mieszka pięć lat we Francji od 11. roku życia[42]. W praktyce oznacza to, że obywatelstwo mają wszystkie chętne ku temu dzieci i wnuki imigrantów, a tym samym także wszyscy ich dalsi potomkowie. To niezwykle mocna zachęta dla mieszkańców Afryki i krajów arabskich – wystarczy przyjechać do Francji i mieć tam dziecko, żeby zapewnić mu jako dorosłemu prawa polityczne i socjalne identyczne do tych posiadanych przez rodowitego Francuza. Co więcej, taki rodzic może następnie zawnioskować o uzyskanie samemu obywatelstwa na podstawie… pokrewieństwa z Francuzem, czyli swoim dzieckiem. Jeśli odpowiednia instytucja stwierdzi, że dany imigrant zasymilował się z francuskim społeczeństwem, otrzymuje on obywatelstwo – a w praktyce kryteria te nie są wygórowane[43].
Model masowego osiedlania się całymi rodzinami, klanami i ludami wspiera także regroupement familial, czyli polityka łączenia rodzin. Dla przyszłości Francji także w szerokim kontekście obowiązującego ładu instytucjonalnego przełomowa była decyzja Rady Stanu z 8 grudnia 1978 r. Rok wcześniej rząd Raymonda Barré zgodnie z wolą prezydenta Valéry’ego Giscarda d’Estainga wstrzymał łączenie rodzin – czyli prawo sprowadzenia sobie małżonki i niepełnoletnich dzieci przez imigrantów – ze względu na rosnące bezrobocie i odbieranie miejsc pracy Francuzom przez tańszych pracowników z krajów muzułmańskich. Po dekrecie z listopada 1977 r. przyjeżdżać mogli tylko tacy członkowie rodzin, którzy zobowiązali się do niepodejmowania pracy we Francji. Rada Stanu – konstytucyjny organ prawny opiniujący ustawy i dekrety, także najwyższy organ sądownictwa administracyjnego – anulował tę decyzję, wprowadzając do porządku prawnego pojęcie „prawa do prowadzenia normalnego życia rodzinnego”.
Tym samym ostatecznie pogrzebano ideę imigracji tymczasowej. Historyk prawa prof. Jean-Louis Harouel uważa, że ta decyzja Rady Stanu „była aktem założycielskim transformacji imigracji typu pracowniczego w imigrację typu kolonizacyjnego”, w której przybysze osiedlają się na nowym terytorium wraz z rodzinami. Do dziś każdy imigrant może sprowadzić swoją żonę i dzieci, a gdy jego dzieci dorosną i wezmą ślub w kraju rodzinnym, mogą sprowadzić swoje dzieci – i tak dalej. „Prawa człowieka” imigrantów zostały uroczyście postawione ponad francuską racją stanu (utrzymanie spójności narodowościowej i kulturowej kraju) i interesem francuskich pracowników (większa konkurencja na rynku pracy i negatywny wpływ imigracji na poziom wynagrodzeń). Co więcej, w klasyczny dla demokracji liberalnej sposób niewybieralna demokratycznie i nieodpowiedzialna przed społeczeństwem instytucja sądownicza przyznała sobie prawo do podejmowania fundamentalnych decyzji mających ogromne przełożenie na życie, bezpieczeństwo i dobrobyt obywateli – i to wbrew jasno wyrażonej woli prezydenta wybranego w wyborach powszechnych (skądinąd polityka liberalno-progresywnego, ale w tej sprawie kierującego się zdrowym rozsądkiem. Zmarły w 2020 r. Giscard na starość mówił, że zbyt liberalna polityka migracyjna była największym błędem jego rządów).
Imigracja nielegalna i jej skutki
Wszystkie te czynniki sprawiają, że wielu imigrantów chce się przedostać do Francji choćby i omijając prawo lub pozostać na jej terytorium po utracie prawa legalnego pobytu. We Francji żyje według szacunku byłego dyrektora generalnego Ministerstwa Imigracji i Tożsamości (obecnie już nieistniejącego) ok. 900 tysięcy nielegalnych imigrantów[44]. Ludność imigrancka – czy legalna, czy nielegalna – nie jest równomiernie rozprzestrzeniona po kraju. Liczbę nielegalnych imigrantów w departamencie Seine-Saint-Denis komisja parlamentarna szacowała w 2018 r. na między 150 a 400 tysięcy[45] przy liczbie legalnych mieszkańców wynoszącej 1,6 miliona. W Seine-Saint-Denis prawdopodobnie ludność pochodzenia imigracyjno-muzułmańskiego stanowi już większość lub blisko połowy – w 2022 r. odsetek nowonarodzonych dzieci noszących muzułmańskie imiona wynosił tam wg danych INSEE 58,3%[46]. Ponieważ nazwane na cześć pierwszego biskupa Paryża, męczennika z III wieku Saint-Denis z bazyliką, w której chowano królów i królowe, jest kolebką historycznej katolickiej Francji, w publicystyce prawicowej często pojawia się porównanie zasiedlenia Saint-Denis do zasiedlenia Kosowa.
Nielegalni imigranci mogą we Francji od 2000 r. liczyć na darmowy dostęp do publicznej służby zdrowia w ramach programu AME, co w oczywisty sposób zachęca ich do przyjazdu. W pierwszym roku funkcjonowania w 2001 r. beneficjentów AME było 138 tysięcy. W 2022 r. już 403 tysiące, a państwo wydało na darmową opiekę dla nielegalnych imigrantów 1,2 miliarda euro[47]. Na początku 2013 r. wkrótce po wygranej w wyborach socjalistyczny prezydent Hollande usunął nielegalny pobyt z kodeksu wykroczeń – wcześniej można było za niego trafić do więzienia. Nielegalni imigranci to w większości osoby, które ubiegały się o pobyt legalny i go nie otrzymały lub ich prawo pobytu się skończyło[48]. Co roku ponad 100 tysięcy imigrantów wjeżdża do Francji, by starać się o status uchodźcy – w 2022 r. było to 131 254 osób, z czego akceptację uzyskało 56 276 (43% spośród wnioskujących). Najwięcej było wśród nich Afgańczyków (17 tysięcy), Banglijczyków (8,6 tys.) i Turków (8,5 tys.). W żadnym z tych państw nie toczy się wojna, a Turcja jest bardzo bogatym jak na kraj muzułmański członkiem NATO.
Uchodźca ma prawo do dodatkowych świadczeń, w tym o wnioskowania o mieszkanie socjalne (niektóre osiedla są specjalnie budowane przez państwo dla uchodźców). Osoby których wniosek o status uchodźcy został odrzucony w znacznej mierze pozostają na terytorium Francji, korzystając z darmowej służby zdrowia i licząc na zalegalizowanie swojego pobytu. Wielu nielegalnych imigrantów angażuje się też w działalność przestępczą. Sam prezydent Macron powiedział w październiku zeszłego roku „jeśli popatrzymy na przestępczość w Paryżu, połowa z nich została dokonana przez obcokrajowców przebywających nielegalnie lub oczekujących na prawo pobytu”[49]. W sierpniu zeszłego roku minister spraw wewnętrznych Darmanin poinformował w wywiadzie prasowym, że cudzoziemcy stanowią 48% zatrzymanych za przestępstwa w Paryżu, 39% w Lyonie i 55% w Marsylii – a więc trzech największych miastach kraju[50]. Porażkę państwa i bezkarność przestępców pokazuje nieskuteczność usuwania z terytorium Francji nie tylko tych imigrantów, którzy nie uzyskali prawa pobytu, ale nawet tych, którzy otrzymali oficjalny nakaz wydalenia (OQTF). W zeszłym roku skutecznie złapano i usunięto jedynie 6,9% spośród nich, podobnie było w latach wcześniejszych (2021 – 6%, 2020 – 6,9%). Odsetek konsekwentnie spada i nigdy między 2003 a 2022 r. nie przekroczył 25,7% (rekord z 2006 r.). Oznacza to, że lwia większość. Po prostu opłaca się nielegalnie dostać na teren Francji – szanse na pozostanie tam są ponad trzynastokrotnie większe niż ryzyko bycia wydalonym[51].
Co wynika z tego dla nas?
Zasadniczy wniosek płynący z tych danych dla Polski jest jasny – powinniśmy za wszelką cenę unikać błędów Francji. Polityka otwartych drzwi prowadzi do utraty kontroli nad terytorium przez naród jako wspólnotę i państwo jako instytucję. Polityka migracyjna Francji w ostatnich kilku dekadach była oparta na konstruktywistycznej iluzji. Sprowadzano setki tysięcy, a w dłuższej perspektywie miliony ludzi z innej cywilizacji, którzy następnie mieli wskutek inżynierii społecznej prowadzonej przez państwo, media i szkoły stać się wykorzenionymi, świeckimi jednostkami o poglądach liberalno-lewicowych. Równolegle takiej samej inżynierii społecznej mieli być poddani Francuzi europejskiego pochodzenia, którzy dzięki porzuceniu swojej tożsamości narodowej, cywilizacyjnej i religijnej mieli w pełni akceptować osiedlanie kolejnych i kolejnych imigrantów. Obie grupy miały pokojowo koegzystować na jednym terytorium, w niskim lub zerowym stopniu identyfikując się ze swoimi przodkami, ich kulturą czy wierzeniami.
Ta wiara w możliwość swobodnego kształtowania mas ludzkich, wywodząca się z ideałów wielkiej rewolucji francuskiej, w brutalny sposób zderzyła się z rzeczywistością. Dziś mamy obywateli Francji, którzy de facto nie tworzą jednego narodu. Funkcjonuje tytułowy dla książki Fourqueta francuski archipelag, tworzony przez żyjące obok siebie grupy ludzi o kompletnie innych wartościach i sposobach życia. Oprócz imigracji jest to także skutek kulturowej dechrystianizacji i materialnego rozwarstwienia, które miały miejsce przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Zjawiska, które wyjątkowo mocno obecne są we Francji, możemy zaobserwować także w innych krajach. Opisywałem to w innym miejscu:
„Czołowy amerykański politolog Robert Putnam w pracy Różnorodność i wspólnota w XXI wieku skorzystał ze zbieranych przez 5 lat danych od 30 tysięcy osób. Wyniki były jasne. Im bardziej dana społeczność staje się etnicznie różnorodna, tym bardziej spada w niej poziom zaufania. Nie tyczy się to zresztą tylko członków innej grupy etnicznej, ale również własnej. Putnam porównał ludzi żyjących w etnicznie ‘różnorodnych’ społecznościach do żółwi, które chowają się do swojej skorupy. W ‘różnorodnych’ etnicznie zbiorowościach ludzie mniej angażują się w życie wspólnoty, rzadziej udzielają się jako wolontariusze, dają mniej pieniędzy na organizacje charytatywne, mniej wierzą w możliwość dokonania przez siebie społecznej zmiany. Różnorodność etniczna powoduje niższe zaufanie wobec współobywateli i rzadszą interakcję z nimi również przy uwzględnieniu rozwarstwienia w dochodach i poziomu przestępczości.
Te i inne badania potwierdzają również wiele pozostałych, przewidywalnych zjawisk. Wraz ze wzrostem ‘różnorodności’ etnicznej na danym obszarze spada zaufanie do policji. W ‘różnorodnych’ miastach niższe są wydatki na lokalne drogi, infrastrukturę, edukację, nawet na oczyszczalnie ścieków czy wywóz śmieci. Wobec tego jakość życia w ‘różnorodnych’ miastach tym bardziej się pogarsza. Napływ imigranckich dzieci do szkół powoduje zmianę placówki przez dzieci tubylcze – to też potwierdzają badania”[52].
Podstawowym atrybutem państwa jest kontrola nad tym, kto znajduje się na jego terytorium. Bez tego nie jest możliwe ani zapewnienie fizycznego i materialnego bezpieczeństwa obywatelom, ani zapewnienie im bezpieczeństwa kulturowego, wspólnoty do której czują przynależność i długofalowa ochrona podmiotowego państwa narodowego. Polska musi maksymalnie szczelnie kontrolować swoje własne granice – zarówno w sensie dosłownym (choćby mur na granicy i wsparcie dla Straży Granicznej) jak w sensie dokładnego kontrolowania cudzoziemców chcących się do nas przedostać w jakimkolwiek celu spoza terenu Europy. Najbardziej bezpieczna polityka migracyjna to polityka restrykcyjna, niechętna trwałemu osiedlaniu się przedstawicieli innych cywilizacji, którzy nie są związani rodzinnie z Polakami. Bezwzględnie sprzeciwiać należy się napływom z krajów muzułmańskich – imigranci z tej kultury wielokrotnie pokazali już, że tworzą alternatywne społeczności, a przyjęcie europejskiej tożsamości, choćby liberalno-świeckiej, nie jest dla większości z nich atrakcyjne.
Raison d'être państwa polskiego jest dbanie o dobro Polaków – nie setek milionów ludzi, którzy chcieliby osiedlić się w Europie żeby podwyższyć swój standard życia. Państwo polskie powinno wypracować sprawny system deportacji wszelkich imigrantów nielegalnych – w tym takich, którzy stracili prawo pobytu. Powinno również wspierać państwa europejskie, które są bezpośrednio zagrożone masową nielegalną imigracją – choćby przez Morze Śródziemne – w ochronie swoich granic, w walce z przemytnikami, jak również właśnie w skutecznej deportacji nielegalnych imigrantów. Wskazane byłoby konsekwentne obejmowanie świadczeniami socjalnymi i programami dotowanymi przez państwo wyłącznie lub przede wszystkim Polaków – francuska polityka hojnego obdarowywania chętnych „socjalem” sprowadziła nad Sekwaną mnóstwo osób nie tylko całkowicie obcych kulturowo i odrzucających asymilację, ale także niechętnych do podejmowania uczciwej pracy.
Dobrym pomysłem byłoby także wypracowanie nowych przepisów o uzyskiwaniu polskiego obywatelstwa, uwzględniających fakt presji demograficznej na Europę i licznych chętnych do osiedlenia się także w naszym kraju wobec wzbogacenia się Polski w ostatnich latach. Obecnie obywatelstwo może uzyskać cudzoziemiec który „od co najmniej 3 lat, bez przerwy, legalnie przebywa w Polsce, na podstawie zezwolenia na pobyt stały, zezwolenia na pobyt rezydenta długoterminowego Unii Europejskiej lub prawa stałego pobytu, ma stabilne i regularne źródło dochodu w Polsce i ma prawo do zajmowania lokalu mieszkalnego”, „od co najmniej 2 lat przebywa nieprzerwanie i legalnie w Polsce na podstawie zezwolenia, które uzyskał w Polsce jako uchodźca” lub „co najmniej od 10 lat nieprzerwanie i legalnie przebywa w Polsce; ma zezwolenie na pobyt stały, zezwolenie na pobyt rezydenta długoterminowego Unii Europejskiej lub prawo stałego pobytu, ma w Polsce stabilne i regularne źródło dochodu oraz tytuł prawny do zajmowania lokalu mieszkalnego”. Do tego cudzoziemiec powinien znać język na poziomie B1. Przepisy te powinny być przedmiotem debaty publicznej jako potencjalna furtka do masowego uzyskiwania obywatelstwa przez imigrantów zarobkowych, którzy w pewnym stopniu opanują nasz język. We Francji w podobny sposób obywatelstwo uzyskały miliony imigrantów z krajów muzułmańskich. Należy pamiętać, że przyznając obywatelstwo nadajemy obywatelstwo także wszystkim potomkom danego imigranta – w tym potencjalnie znacznie mniej pozytywnie nastawionym do przybranego państwa od niego.
Ważnym wnioskiem płynącym z doświadczeń francuskich jest też konieczność otwartej, rzetelnej debaty dotyczącej polityki migracyjnej. System podejmowania decyzji na temat tego, kto i w jakiej liczbie wjeżdża na nasze terytorium powinien być przejrzysty dla opinii publicznej, a osoby decyzyjne regularnie i publicznie informować o swoich działaniach i ich uzasadnieniu. Przykładowo coroczne sprawozdanie ministra odpowiedzialnego za politykę migracyjną mogłaby być wymogiem ustawowym. Wszystkie kluczowe decyzje na tym obszarze powinny być akceptowane przez społeczeństwo. Pozytywny precedens w tym zakresie stanowi referendum dotyczące systemu relokacji nielegalnych imigrantów w ramach UE.
Długofalowo kluczowym wyzwaniem stojącym przed polskim państwem w najbliższych dekadach jest zapewnianie obywatelom dobrobytu i rozwoju gospodarczego bez narażania Polaków na niebezpieczeństwo oraz bez rozmontowania wspólnoty narodowej poprzez masową, obcą kulturowo imigrację. Wskazanymi kierunkami działania jest więc konsekwentna polityka prorodzinna, likwidowanie kolejnych barier utrudniających decyzję o posiadaniu (kolejnego) dziecka przez Polaków oraz inwestycje w rozwój technologii pozwalających na automatyzację miejsc pracy zamiast sprowadzania spoza Europy taniej siły roboczej uderzającej w wynagrodzenia Polaków i kulturową spójność wspólnoty.
[1] Gérard Noiriel, Le creuset français : histoire de l'immigration, XIX-XXes siècles, Éditions du Seuil 1988
[2] René Rémond, Le siècle dernier, Fayard 2003
[3] Jérôme Fourquet - L'Archipel français: Naissance d'une nation multiple et divisée, Points 2020
[4] https://observatoire-immigration.fr/wp-content/uploads/2022/06/Limmigration-des-Algeriens-OID-2023.pdf dostęp: 1 września 2023 r.
[5] ibidem
[6] Alain Peyrefitte - C'était de Gaulle, Gallimard 2002
[7] Michèle Tribalat - Immigration, idéologie et souci de la vérité, L'Artilleur 2022
[8] ibidem
[9] Laurent Obertone - La France interdite, Éditions Ring 2018
[10] Tribalat, op.cit.
[11] ibidem
[12] ibidem
[13] Fourquet, op.cit.
[14] https://www.insee.fr/fr/statistiques/7633685?sommaire=7635552 dostęp 14 września 2023
[15] Fourquet, op.cit.
[16] Michèle Tribalat - Assimilation : la fin du modèle français, Le Toucan 2013
[17] ibidem
[18] Fourquet, op.cit.
[19] Tribalat - Assimilation, op.cit.
[20] ibidem
[21] ibidem
[22] ibidem
[23] ibidem
[24] ibidem
[25] Fourquet, op.cit.
[26] ibidem
[27] ibidem
[28] Tribalat - Assimilation, op.cit.
[29] ibidem
[30] Fourquet – op.cit.
[31] ibidem
[32] Tribalat - Assimilation, op.cit.
[33] ibidem
[34] ibidem
[35] https://www.macrotrends.net/countries/AFR/africa/population dostęp: 14 września 2023 r.
dostęp: 14 września 2023 r.
[37] https://observatoire.francophonie.org/qui-parle-francais-dans-le-monde/
dostęp: 14 września 2023 r.
[38] https://africa.businessinsider.com/local/lifestyle/a-comprehensive-list-of-all-the-english-speaking-countries-in-africa/hdp1610 dostęp: 14 września 2023 r.
[39] Obertone, op.cit.
[40] ibidem
[41] https://www.conseil-constitutionnel.fr/les-constitutions-dans-l-histoire/constitution-du-24-juin-1793 dostęp: 14 września 2023 r.
[42] https://www.service-public.fr/particuliers/vosdroits/F34717 dostęp: 14 września 2023 r.
[43] Obertone, op.cit.
[44] Patrick Stefanini - Immigration. Ces réalités qu’on nous cache, Robert Laffont 2020
[45] Rapport d’information sur l’évaluation de l’action de l’Etat dans l’exercice de ses missions régaliennes en Seine-Saint-Denis
[46] https://www.insee.fr/fr/statistiques/7633685?sommaire=7635552 dostęp 14 września 2023
[47] https://www.lefigaro.fr/actualite-france/l-aide-medicale-pour-les-sans-papiers-a-coute-1-2-milliard-en-2022-selon-un-rapport-20230517 dostęp 14 września 2023
[48] https://observatoire-immigration.fr/wp-content/uploads/2020/10/OID_Limmigration-illegale.pdf
[49] https://www.lemonde.fr/en/les-decodeurs/article/2022/11/01/at-least-half-of-paris-crime-is-committed-by-foreigners-where-does-macron-s-claim-come-from_6002508_8.html dostęp 14 września 2023
[50] https://www.lefigaro.fr/politique/darmanin-revele-que-55-des-delinquants-interpelles-a-marseille-sont-etrangers-20220821 dostęp 14 września 2023
[51] https://www.cglpl.fr/wp-content/uploads/2023/05/CGLPL_Rapport-annuel-2022_web.pdf dostęp: 14 września 2023
[52] https://nlad.pl/era-nowych-tozsamosci/ dostęp 14 września 2023