top of page
Balcerowski.jpg

zawodowo związany z trzecim sektorem. Jego zainteresowania badawcze obejmują przede wszystkim bezpieczeństwo publiczne i ekonomiczne. W przeszłości realizował szereg projektów zarówno w sektorze publicznym jak i prywatnym. Absolwent Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego oraz Kolegium Gospodarki Światowej SGH. Stypendysta na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu im. Radbouda w Holandii.
Absolwent Executive MBA University of Quebec at Montreal. Wykładowca,
społecznik m.in. wolontariusz Fundacji im. Cichociemnych Spadochroniarzy AK,
z którą jest rodzinnie związany.

dr Piotr Balcerowski

Autorytety a młodzież. Analiza przypadku o.Józefa Maria Bocheńskiego 
 

Utrzymanie i pogłębienie niepodległości Polski jest ściśle związane z aksjologicznym tj. zorientowanym narodowo, niepodległościowo i katolicko wychowaniem młodzieży. Istotnym elementem tego wychowania jest odwoływanie się do autorytetów, również z dalszej przeszłości. Potrzeba autorytetów u młodych i dorastających ludzi jest bowiem potrzebą naturalną, podobnie jak potrzeba zakorzenienia w historii. Współcześnie, min ze względu na pojawienie się internetu szczególnie aktualnym jest pytanie, czy w warstwie szeroko rozumianej pedagogiki kultury wypełniać ją będą przede wszystkim pato-celebryci wraz z ich limitowanymi (a i bywa niebezpiecznymi) zainteresowaniami, często unikającymi odniesień do historii, czy też autorytety w klasycznym rozumieniu, solidnie osadzone w naszych dziejach. 

A to, iż nie ma pedagogiki, jakiejkolwiek w tym narodowej, bez autorytetów to oczywistość. Nie ma jej również, przy zachowaniu odpowiednich proporcji, bez autorytetów historycznych. Warunkiem bowiem przetrwania wspólnoty narodowej (i tym samym pedagogiki narodowej) jest odwoływanie się do wymiaru duchowego, wielopokoleniowego przekraczającego naszą indywidualną doczesność. Transcendencja katolicka jest elementem wzmacniającym i rozwijającym tą perspektywę, co, na marginesie, dzisiejszy bohater analizy z naddatkiem potwierdza. Wspinanie się zatem “na ramiona” gigantów z przeszłości, pozwala zrozumieć i zobaczyć więcej, również z dzisiejszej perspektywy. A kim są Ci giganci? Ujmując rzecz nakrócej, to ludzie, którzy swymi kwalifikacjami intelektualnymi, moralnymi, religijnymi (potwierdzonymi również postawą, zwłaszcza w czasach “próby”) nas dobrowolnie inspirują, tym samym zyskując nad nami swego rodzaju pozytywną władzę formacyjną. To dlatego ich istnienie jest tak ważne w każdej dobrze funkcjonującej narodowej wspólnocie. I dlatego też wrogowie tej wspólnoty będą takie osoby odpowiednio, w zależności od taktyki i “mądrości etapu”: zamilczać, wyśmiewać, “merytorycznie krytykować”, wreszcie (najczęściej oszczerczo) dyskredytować.  

Czy Ty, młody Czytelniku, choćby słyszałeś kiedyś o o.Józefie Maria Bocheńskim? Czy mogłeś przeczytać o nim np.. w podręczniku filozofii w polskiej szkole? Czy wiesz, że był uznanym na świecie autorem setek prac filozoficznych, profesorem i rektorem Uniwersytetu w Ratyzbonie a przy okazji doradcą papieży, kanclerza Niemiec, największych zachodnich agencji wywiadowczych oraz byłym żołnierzem? No i rzecz jasna, last but not least, duchownym niosącym “prawdę boską” oraz posługę potrzebującym. Niestety, jest duża szansa, że nie…

Przywrócenie tego giganta na właściwe miejsce w narodowym panteonie oddziałowującym na formację polskich elit, to zadanie dla nas wszystkich, ale młodego pokolenia w szczególności. Ono bowiem zyskało w ostatnich latach szereg narzędzi i funduszy również do popularyzacji dorobku dotychczas celowo zamilczanych gigantów polskiego życia umysłowego. Programy Narodowego Instytutu Wolności takie jak Fundusz Młodzieżowy, Program Rozwoju Organizacji Obywatelskich czy Fundusz Patriotyczny Instytutu Myśli Narodowej im. Jana Ignacego Paderewskiego i Romana Dmowskiego dają wszak takie możliwości. Dlaczego uważam, iż z „grupy największych zamilczanych” pierwszego ćwierćwiecza III RP o. Bocheński zasługuje na szczególną troskę? I dlaczego trzeba nam podchodzić do tej sprawy w poczuciu obowiązku (o którym Ojciec tak pisał: „Jeśli jakiś czyn jest obowiązkiem, tym samym możemy liczyć na pomoc Bożą w jego wykonaniu”)?  

(Autentyczny) Bocheński o młodzieży 

Ojciec Bocheński ujął mnie szeregiem szczerych przemyśleń w swym ogromnym dorobku, w tym tych dotyczących podówczas mnie, młodego człowieka. Autentyczność, „brak ściemy” to wszak warunek konieczny do „nawiązania relacji”. Tak pisał o młodzieży (swego czasu o mnie) w swych “100 zabobonach”: “W połowie XX wieku rozpowszechniło się mniemanie, że młodzi ludzie, a nawet podrostki, są pod każdym względem lepsi, mądrzejsi itp. od ludzi dorosłych. Podejrzewam nawet, że coś w tym rodzaju znajdujemy już w “Odzie do młodości”:  


Niechaj kogo wiek przytłoczy 
Chyląc ku ziemi poradlone czoła… 
Młodości: Ty nad poziomy wylatuj… 


Jakkolwiek by z tym było, mniemanie o bezwzględnej wyższości młodzieży jest na niczym nie opartym zabobonem. Każdy wiek ludzki ma swoje zalety i wady. Młodzi ludzie posiadają np. więcej dynamizmu niż starsi, ale za to dużo mniej doświadczenia, a nieraz i siły charakteru. Najlepszym wiekiem człowieka nie jest ani młodość, ani starość, ale wiek dojrzały i tylko ludzie w dojrzałym wieku powinni zajmować kierownicze stanowiska. Z czego nie wynika oczywiście, by nie potrzebowali zasięgać rady i u młodych, i zwłaszcza u starych. Ale przypisywanie młodzieży wyższości pod każdym względem jest, doprawdy, dziwacznym zabobonem.” 


Ujęła mnie prostota i zdroworozsądkowość tej myśli, której nie odebrałem negatywnie, również dlatego, iż dostrzegała pewien rodzaj podmiotowości młodych.  Ale oczywiście to nie te przemyślenia były kluczowe dla mojego zainteresowania się tą postacią. Była nią lektura autobiografii, która dała mi pewien kompleksowy obraz tej postaci kwalifikujący go do grona  autorytetów. 

Bocheński żołnierz 

Z kart jego Wspomnień, lektury, którą polecam wszystkim chcącym, w takiej czy innej formie, rozpocząć przygodę z o.Bocheńskim, wyłaniał się prawdziwy, nadwiślański schrystianizowany Grek (z tych Greków którym „obmierzły jest ten, kto w sercu jedno ukrywa, a na języku ma drugie” choćby w kwestii tak oczywistej jak „zabranianie mężczyznom obcować z mężczyznami, nie pozwalając im rozmyślnie niszczyć rodu ludzkiego i siać na skałach i głazach, gdzie nasienie nie zapuści korzeni i nie rozwinie przyrodzonej siły” ) herbu Rawicz, dobrze wiedzący skąd przychodzi, kim jest i dokąd zmierza. Pomimo młodzieńczych wątpliwości czy, aby za Jezusem podążać jako żołnierz (wojny sprawiedliwej) czy jako kaznodzieja (kolejny dowód na to, iż słowa klasyka „Nie ma ludzi, którzy by się lepiej rozumieli, niż żołnierze i księża” się potwierdzają) wybrał ostatecznie kaznodziejstwo. Ale duch żołnierski był również obecny w bardzo wielu jego pracach naukowych (na czele z De virtuti militari ). Miało to min. innymi ten efekt, iż łatwiej zrozumiałem kulturotwórcze znaczenie „zawodu” żołnierskiego dla każdego człowieka i zdrowych wspólnot politycznych w których to „Blimps’owie” 2.0 (pisząc Orwellem) powinni mieć należne miejsce być może (nawet znacznym) kosztem „Highbrows’ców” (i to nie tylko w czasie wojny, kiedy to „do obrony granic państwa społeczeństwo winno dać żołnierzom przede wszystkim to, co w języku wojennym nazywa się morale”), ale każdego dnia. 
 
Bocheński patriota 

Rzecz jasna, umiłowanie „żołnierki” ściśle wiązało się z patriotyzmem o.Bocheńskiego zgodnie z dewizą amor patriae nostra lex. W patriotycznym nastawieniu do Ojczyzny widział „boską rękę” pisząc m.in. „Patriotyzm jest źródłem naszego bytu nie tylko fizycznego, ale przede wszystkim duchowego...To czym jesteśmy duchowo (a jest to czynnik w człowieku najważniejszy), jest w znacznej mierze Polski zasługą; żadna rodzinna, gmina, dzielnica, a także – zdaniem piszącego te słowa – Europa jako całość, nie mogą się równać z nią wpływem....Do Ojczyzny podchodzić możemy dwojako: jak do czegoś bardzo nam bliskiego (ojcowskiego) i jako pewnego narzędzia i odblasku boskiej chwały, z którym jesteśmy szczególnie związani. Te dwa podejścia opierają się z pkt widzenia katolickiego ostatecznie na tej samej podstawie, a mianowicie na miłości ku Bogu, którego nasza Ojczyzna jest narzędziem i którego chwalę reprezentuje.” 


Dlatego też był wielkim teoretykiem i propagatorem klasycznego wychowania w którym kluczową rolę odgrywa obowiązek tworzenia i rozwoju cnoty (Bądźcie doskonałymi, jak Ojciec wasz niebieski doskonałym jest Mt 5,48), gruntowne studiowanie dziejów ojczystych (Nihil apetitum nisi praecognitum) również poprzez rozwój wyobraźni, uczuć i woli. Przestrzegał jednocześnie przed zalewem tego, co nas raczej może doprowadzić do zezwierzęcenia niż zbawienia tj. toksycznymi, złymi, czy nawet „netfliksowo” niejednoznacznymi moralnie treściami zgodnie z zasadą indeksu („inteligencja, a tym mniej wykształcenie, nie ma nic wspólnego z mocą moralną; są ludzie zupełnie niewykształceni, ale moralnie znacznie mocniejsi od uczonych...nauka nowoczesna (psychoanaliza) udowodnia niezbicie, ze w duszy ludzkiej nic nie ginie i ze każdy element, jakkolwiek by był w momencie wchłonięcia wzgardzony, zapada w podświadomość, skąd działa – i to bardzo skutecznie na bieg życia świadomego, utrudniając nieraz wydatnie spełnienie obowiązku”.) 


Za trwały element dobrego wychowania postrzegał Ojciec również umiejętność powstrzymania się od dekonstrukcji, cynicznego „odbrązawiania” na rzecz uczciwości (kiedy trzeba wspartej dewizą right or wrong my country). Pisał w Virtuti Militari m.in. „...złem jest zasadnicza tendencja do obdzierania Ojczyzny z blasku cnoty i chwały , gwoli zaspokojenia głodu sensacji u tłuszczy. Pisarze, którzy postępują w ten sposób podobni są do synów rozgłaszających publicznie hańbę własnej matki i jak oni winni być sądzeni przez uświadomioną etycznie opinię”. 
 
Bocheński – logik 

Jasne i precyzyjne widzenie istoty i obowiązków duchownego, żołnierza i patrioty, będące w mym odczuciu logiczną dedukcją przyjęcia platońskich idei, doprowadza mnie do wspomnienia o „o.Bocheńskim – logiku”, który to zdobył w dziedzinie logiki analitycznej światową sławę. I choć logika analityczna stwarza wielką pokusę „pójścia na skróty” (min. poprzez metody badawcze universalia post rem) i zakwestionowania uniwersaliów, dogmatów (w tym metadogmatu), Bocheński logik i „racjonalista” nigdy do takich wniosków nie doszedł. Wiedział bowiem, iż prawdziwa filozofia zaczyna się od zadziwienia, w którym poniekąd przyznajemy w rezultacie, że uczucie jest pierwotne wobec rozumu. Zdawał się podzielać twierdzenie innego filozofa piszącego, iż „logika jest uzależniona od marzenia a nie odwrotnie. Musimy to przyznać, jeśli zdajemy sobie sprawę, że proces logiczny opiera się na klasyfikacji, że klasyfikacja powstaje przez identyfikację, a identyfikacja jest intuicyjna. Skutkiem tego zanik marzenia kończy się zakłóceniem zdolności sądzenia, co obserwujemy powszechnie w naszych czasach. Nie jest istotne, czy to zjawisko nazwiemy rozkładem religii czy utratą zainteresowania metafizyką, ponieważ i religia i metafizyka stanowią centrum integrujące. Jeśli one się poddają, rozpoczyna się rozproszenie, które nie skończy się, aż do całkowitego zniszczenia kultury.” Dlatego też wiarę w Boga (której nie oddzielał od marzeń, uczuciowości, intuicyjności) uważał za bardzo racjonalną, logiczną i koniec końców humanistyczną, zaś „przechwycenie” tych kategorii/wartości przez „oświeceniowych gadaczy”, „pisarzy raczej niż badaczy” za skrajnie niebezpieczne. 
 
Bocheński - judeorealista 

W swej pracy umysłowej nie mało uwagi (choć nie zdecydował się ostatecznie na dedykowanie tej problematyce odrębnej książki) poświęcał „w pewnym sensie starszym braciom w wierze” czyli Żydom, wobec których zachował logiczny i trzeźwy osąd. Dlatego wspominając Ojca muszę wspomnieć o „Bocheńskim judeo-realiście”. Bez wątpienia zachowywał on pewne sentymenta do tego starego i (do 33 r n.e) wybranego narodu (min. podziwiał ich wielki szacunek do sacrum), sam nazywał się nawet filosemitą (choć raczej w staropolskim wydaniu „z uznaniem, ale bez fanfarów” mówiąc Gombrowiczem). Ale te sentymenty nie mogły przecież oznaczać zaprzeczenia elementarnych prawd wiary, w tym wiary w Boga w Trójcy jedynego i zapomnienia o obowiązkach każdego katolika (Idźcie więc i czyńcie uczniów ze wszystkich narodów MT 28,19), tym bardziej zaś katolickiego duchownego. Tym samym, doceniając początkowy wielki wkład Żydów w drodze do zbawienia, współcześnie odmawiał im szczególnego statusu wśród innych narodów, dostrzegając w ich pretensjach elementy bałwochwalcze i rasistowskie. Dał temu wyraz min. opisując zjawisko fałszywego zarzutu „antysemityzmu” w swej klasycznej i syntetycznej pracy „100 zabobonów” http://100-zabobonow.blogspot.com/20…/…/antysemityzm_27.html Już w latach 80 ubiegłego wieku dostrzegał również zagrożenia (widoczne dla naszego pokolenia w sposób klarowny) dotyczące części żydowskich polityków, kiedy we „Wspomnieniach” pisał „mam najgorsze wspomnienia o żydowskich politykach. Ci, z którymi miałem do czynienia robili na mnie często wrażenie ludzi należących do jakiegoś dzikiego Bliskiego Wschodu, reagujący irracjonalnie, uczuciowo podobnie do Arabów, którzy podkładają bomby w samolotach pełnych niewinnych ludzi. Ich postępowanie jest nieraz tak ohydne, nieracjonalne i nieuczciwe, jakby chcieli celowo wywołać antysemityzm”. 
 
Bocheński - antymarksista i antytotalista 

Logiczna dyscyplina myślenia doprowadziła Ojca również do radykalnej krytyki umysłowej zarazy XX wieku czyli marksizmu – leninizmu, stąd Ojciec dla mnie to również „Bocheński antymarksista” (i w konsekwencji sowietolog). W zwalczanie tej umysłowej aberracji był zaangażowany nie tylko „operacyjnie” (tworząc tak zacne dzieła jak chociażby Instytut Europy Wschodniej Uniwersytetu Fryburskiego czy OST Kolleg w Kolonii) ale przede wszystkim intelektualnie. W swej klasycznej pracy „Marksizm- leninizm, nauka czy wiara” pisał m.in. „Tak długo, jak istnieć będą zantagonizowane klasy, nie może istnieć ogólna moralność ludzka, ponieważ każda klasa zantagonizowana posiada własną prawdę absolutną (ogólny relatywizm). Skierowana ku „drugiej stronie” życia religia, należąca do nadbudowy społeczeństwa wyzyskiwaczy, jest „opium” (Marks), „duchowym fuzlem” (Lenin) znieczulającym wyzyskiwanych. Negacja religii jest podstawowym filarem całej nauki. Dla komunistów pytania o sens życia, ludzkie cierpienie i umieranie są pustymi pojęciami.” Ojciec odbierał tej niebezpiecznej ideologii status naukowy (min. brak wnioskowania w oparciu o doświadczenia, brak metod naukowych i faworyzowanie spekulacji, brak „rewidywalności” tj. nastawienia na dyskusję), dostrzegając dalekosiężne i niebezpieczne skutki relatywizujące Prawdę i dekonstrujące tradycyjne normy, instytucje społeczne (rodzina, małżeństwo) i naturalne (jak choćby płeć etc.) również w krajach Zachodu. Pisał min. „Sam kult cudu gospodarczego i sama obrona zachodniego świata duchowego na nic się tu nie zdają. Oprzeć się z powodzeniem może tylko: jakiś prawdziwy światopogląd...realny program...racjonalizm...humanizm”. Jednocześnie, pomimo obaw, wierzył, iż marksizm (a i możemy domniemywać neomarksizm ze swymi min. LGBT, gender etc szaleństwami), jako sprzeczny z naturą i rozsądkiem nie ostanie się i upadnie. Pod pewnym warunkiem wszakże: „...kiedy to się stanie i jak ma się to stać, zależy nie od gołosłownych stwierdzeń tych, którzy posiadają nieporównywalnie lepszą broń duchową, ale od ich woli, by stale stawiać czoła wyzwaniu marksizmu i nastawiać swoje myśli na nieustanną walkę z nim. Jest to sprawa sumienia”. 

Dodatkowo, zdaniem ojca Bocheńskiego orężem w walce z wszystkimi relatywistycznymi i dekonstrukcyjnymi ideologiami są min. swoboda intelektualna oraz nauka. Niestety dostrzegał niebezpieczną orientalną spuściznę w naszej Ojczyźnie (choć zdaje się jeszcze nie dostrzegał tego zagrożenia w państwach Zachodu, do których ten jad sączył się „bez okupacji” ).Tak o tych sprawach mówił przed laty w jednym z wywiadów: „Niemniej jeśli jakiś kraj przez wiele lat jest pod panowaniem systemu totalitarnego, gdzie tylko jeden sposób myślenia jest głoszony, to musi pozostawić ślady i później bardzo trudno jest dojść do pluralizmu...Jestem przerażony zmoskwiczeniem Polaków. Może wy tego nie zauważacie, ale takiego starego człowieka jak ja, który zna Polskę sprzed pół wieku, to aż bije w oczy; parszywe, moskiewskie stosunki między ludzkie. „Błat”, jak to oni nazywają, sposoby na wykańczanie ludzi. Także w środowisku katolickim. To przykre skutki okupacji przez Moskali i monopolu, który mieli na głoszenie swojej ideologii.” 
 
Bocheński - duchowy autorytet 

Wreszcie, last but not least, ojciec Bocheński to dla mnie autorytet, kaznodzieja, duchowny, który jasno wytycza drogę i „uchowuje przed wszelkim zamętem”. 


Czytając jego dorobek, czy naukowy czy kaznodziejski, szybko wyczuwało się nie tylko ufność Bogu, erudycje, przenikliwość myślenia, szczerość, co powodowało autentyczne odczucie bliskości autorytetu o istocie którego tak prostolinijnie pisał: „Jeśli chodzi o autorytet epistemiczy, żeby ktoś mógł być prawdziwym autorytetem musi mieć dwie cechy. Musi wiedzieć i musi chcieć mówić prawdę.  Wiedza i prawdomówność. Musi wiedzieć więcej niż ja i ja muszę mieć przekonanie, że on mówi prawdę”. 

Na pytanie „co to znaczy żyć po chrześcijańsku?” Dawał równie prostolinijną (choć jakże wymagającą!) odpowiedź: „Zachowywać przykazania!” A przykazania, drogowskazy zaś odnajdywał przede wszystkim w dwóch podstawowych źródłach treści wiary katolickiej: Piśmie Świętym i Tradycji. O Piśmie Świętym pisał m.in. tak „Pismo Święte znamy wszyscy, albo raczej znamy je wszyscy bardzo mało. Przypomnę tylko zatem, iż składa się ono ze Starego i Nowego Testamentu....całe Pismo Święte jest natchnione tj. zawiera treści które Pan Bóg chciał nam objawić. Rzecz nie przedstawia się tak, że Bóg dyktował pisarzom świętym słowa, ale tak, że użył ich jako narzędzia. Jeśli narzędzie było słabe, nieudolne, wyszło pismo koślawe. Gdy było wielkie, gdy pisarzem był wielki artysta jak Jeremiasz albo św.Jan albo św. Łukasz wyszło arcydzieło. W Piśmie Świętym jest wiele spraw fizycznych przedstawionych w sposób popularny, ale treść jest objawieniem w które wierzymy. Jaka jest ta treść i jak należy ją tłumaczyć to nam mówi Kościół. W szczególności Tradycja. Ta Tradycja jest drugim źródłem Objawienia”. 


A na pytanie „gdzie Tradycje znajdujemy?” Ojciec przekonująco odpowiadał: „najpierw w pismach Ojców, najstarszych świętych, z których niektórzy byli uczniami apostołów. Następnie w orzeczeniach soborów kościelnych rożnych czasów, ale przede wszystkim Tradycja ta żyje w ciągłym nauczaniu Kościoła tj, w nauce biskupów, którzy przychodzą jedni po drugich od czasów Chrystusa Pana i uczą zawsze tej samej Prawdy” 

Głęboka wiara i uczciwość intelektualna nakazywała Ojcu widzieć w pełnej ostrości kwestię ekumenizmu, dzięki czemu uchroniłem się przed zamętem w tej sprawie. Min. tak Ojciec o tym zjawisku pisał: (niektórzy) „Katolicy budują mosty, tak pilnie budują, że nieraz nie mają przez te mosty nic do przewiezienia. Pod względem teologicznym to też nieraz niedobre”. W taki też sposób postrzegał szereg działań ekumenicznych, w tym wobec judaizmu. W „Między logiką a wiarą” pisał min. „Takiego ekumenizmu (tzn. że judaizm i chrześcijaństwo to komplementarne sposoby istnienia w Prawdzie) nie uznaję. To jest etap poprzedni. Judaizm jest religią nacjonalistyczną. A chrześcijaństwo wykracza poza nacjonalizmy. Poza tym jest w nim cały szereg rzeczy, których w judaizmie nie ma. Wyznawcy judaizmu to nasi przodkowie, my od nich pochodzimy...Ale judaizm to dla nas etap poprzedni. Mam wielką do niego sympatie, ale mówić, że jest komplementarny, to przesada. To jest stawanie obu na tej samej płaszczyźnie, czego ja nie jestem skłonny robić. Między Starym Testamentem a Ewangelią jest jeszcze kultura grecka. Chrześcijaństwo jest pod wpływem kultury greckiej, judaizm nie. Nie zapominajmy też, że idea jednego Boga pochodzi od Egipcjan....Mnie się wydaje, że dialog (między judaizmem a chrześcijaństwem) będzie bardzo trudny. Nas chrześcijan żydzi uważają za gorszą kategorię ludzi. Papieżowi, moim zdaniem, żydzi zrobili rzecz szpetną. Gdy był w synagodze, czytali mu listę Żydów pomordowanych przez Polaków. Dlatego napisałem, że należałoby opublikować listę Polaków pomordowanych przez żydów-komunistów. Ale takiej listy nie sporządzono, choć wielu było pomordowanych przez nich...” 

 


Bibliografia publikacji Bocheńskiego obejmuje około 1000 pozycji w tym wiele wydań książkowych w różnych językach Poniższe zestawienie przedstawia wybór publikacji książkowych. 

De virtute militari 1939
La logique de Théophraste Fribourg, 1947 
Europäische Philosophie der Gegenwart, 1947 
Formale Logik. Geschichte, 1956 
Handbuch des Weltkommunismus, 1958 
Ku filozoficznemu myśleniu, 1959 (wyd. pol. 1986, PAX) 
Logika religii, 1965 (wyd. pol. 1990) 
Sto zabobonów, 1987 w drugim obiegu, Wydawnictwo Kurs, 1988, Wydawnictwo Philed, 1992
Marksizm – leninizm. Nauka czy wiara?, 1988 w drugim obiegu, Wydawnictwo Antyk – dwa wydania w podziemiu (wyd. I w serii Biblioteka Konserwatysty im. ks. Adama J. Czartoryskiego), 1999 Wydawnictwo Antyk – Marcin Dybowski, 2006 Fundacja Pomocy Antyk 
Katastrofa pacyfizmu, 1989 w drugim obiegu, Wydawnictwo Antyk (w serii Biblioteka Konserwatysty im. ks. Adama J. Czartoryskiego) 
Podręcznik mądrości tego świata, Wydawnictwo Philed, 1992 
Logika i filozofia. Wybór pism, 1993 
De virtute militari, 1993 
Religia w Trylogii, Wydawnictwo Philed, 1993 
Współczesne metody myślenia, Wydawnictwo W Drodze, 1992 
Sens życia i inne eseje, 1993 (pol.), Wydawnictwo Antyk – Marcin Dybowski, 2008 
Wspomnienia, Wydawnictwo Nadar, 1994, Wydawnictwo Antyk – Marcin Dybowski, 2008 
Szkice o nacjonalizmie i katolicyzmie polskim, Wydawnictwo Antyk – Marcin Dybowski, 1995, 1999, 2008 
Patriotyzm. Męstwo. Prawość żołnierska, 1995, Wydawnictwo Antyk – Marcin Dybowski, (wydanie pod nowym tytułem Katastrofy pacyfizmu ale z uwzględnieniem poprawek i naniesień Autora), 2008 
Między logiką a wiarą. Z Józefem M. Bocheńskim rozmawia Jan Parys, Noir sur Blanc 1988 
Lewica, religia, sowietologia, 1996 
Polski Testament. Ojczyzna, Europa, Cywilizacja, 1999, Wydawnictwo Antyk – Marcin Dybowski, Fundacja Pomocy Antyk, 2006, 2008 
Kazania i przemówienia, t. 1, Wydawnictwo Salwator 2000 
Kazania i przemówienia, t. 2, Wydawnictwo Salwator 2005 
Listy do ojca, Wydawnictwo Salwator 2007 
Logika, Wydawnictwo Salwator 2016
 

bottom of page